Wiele osob zadaje mi pytania na temat tego, co uwazam na temat ostatnich artykulow, dotyczacych szkodliwosci gumek Rainbow Loom.
A wiec, do dziela:
Podchodze do tego z rezerwa. Oczywistym jest, ze gumki moga uczulac (nawet te oryginalne, tak samo plastikowe bransoletki, itp.), oczywistym jest, ze zaprzestajemy wtedy uzywania takiego produktu. Istnieje mozliwosc, ze faktycznie te najtansze gumki, moga zawierac wieksze ilosci danej substancji. Nie rozumiem tylko, dlaczego zostaly one dopuszczone do sprzedazy.
Podchodze specyficznie do artykulow publikowanych w brukowcach, oraz na stronach internetowcyh. A tutaj mamy do czynienia z artykulem, pochodzacym z naczelnego polskiego brukowaca - Faktu.
Aczkolwiek, z tego, co do tej pory wczytalam, szkodliwe substancje, jakie moga sie znalezc w tych najtanszych gumkach, powoduja skutki uboczne jedynie w przypadku dlugotrwalego noszenia. I nie mowimy tu o miesiacu, tylko o dluzszym czasie.
W Wielkiej Brytanii, pare miesiecy temu byla podobna sprawa, z tym, ze tutaj publikowal to naczelny brukowiec The Sun. Mam przedziwne wrazenie, ze Fakt dorwal stary numer i z powodu mody na bransoletki w Polsce postanowil napisac artykul na podstawie inego artykulu.
Warto rowniez zauwazyc, ze artykul podaje nazwe substancji, ktora jest grupa substancji. Dziela sie one na rozne rodzaje. Artykul nie podaje specyficznego rodzaju tej substancji, wiec nie mozna do konca stwierdzic, czy autor artykulu ma racje, czy moze probuje wzbudzic tania sensacje.
Moja jedyna uwaga jest kupowanie oryginalnych gumek, ale takie sa ciezko dostepne w Polsce. Zgadzam sie rowniez, z tym, co napisano w artykule, aby kierowac sie znaczkami na opakowaniu, ktore swiadcza o tym, ze spelniaja one normy europjskie. Osobiscie, nigdy nie spotkalam sie z opakowaniem, ktore bylo dopuszczone do sprzedazy, a ktore nie mialo by tego pozwolenia.
I ponownie, sceptycznosc. W artykule nie podano zadnego zrodla, zadnego odnosnika do artykulu naukowego na ten temat. Nie pokazano nawet zdjecia opakowania gumek, ktore rzekomo nie spelniaja norm.
Podsumowujac, podchodze do tych artykulow z duza rezerwa. Wieki temu, kiedy popularne byly tattoo choker (chyba z 10 lat temu), sylikonowe opaski na reke, filo fun, itp. podobne artykuly rowniez sie pojawialy. Dziennikarze rzucali randomowymi liczbami, nie podawali dowodow, ba nawet nazwisk tak zwanych 'naukowcow' nie podawali. Byly tez artykuly na temat szkodliwosci Pokemonow, czy Harry'ego Pottera. Z tymi ostatnimi wiem, ze przeinaczano artykuly naukowe, aby wzbudzic sensacje. Tak wiec, dopuszczam prawdopodobienstwo, ze w artykule jest jakis procent prawdy i uwazam, ze zawsze powinnismy zwracac uwage, na to, co kupujemy.
Rozpisalam sie, ale pytaliscie mnie o opinie, wiec chcialam pokazac wam, co o tym sadze :)